Countomat - licznik oraz statystyki webowe (Statystyki i Analiza danych, Wykresy, Licznik, Dane statystyczne)

BEZ KLAMEK

O pomieszczeniach bez klamek zwykło się mówić w kontekście... domu wariatów. Ale okazuje się, że i z automobilizmem brak klamek ma istotny związek. Niektórzy styliści samochodowi - ci mali, tuningowcy, i ci wielcy, kreujący dla poszczególnych koncernów samochodowych nowe kształty nadwozi - uznali tradycyjne klamki za rzecz zbędną. W ich pojazdach drzwi otwiera się elektronicznym kluczem, którego nawet nie trzeba wyjmować z kieszeni, a przynajmniej nie potrzeba trudzić rąk naciskaniem czy pociąganiem za klamkę.
- W moim samochodzie, który poddałem daleko idącemu tuningowi nadwozia, zastosowałem nowatorsko otwierane drzwi, przy pomocy elektrycznych siłowników, po naciśnięciu pilota. Dlatego usunąłem klamki. Niestety, mam problemy z pomyślnym przejściem badania technicznego; diagnosta twierdzi, że nie wolno jeździć autem bez klamek. Czy ma rację? - pyta czytelnik.
- Nie wolno jeździć autem bez klamek - potwierdza dr Walenty Dudziak, prezes Stowarzyszenia Rzeczoznawców Samochodowych PZM w Poznaniu i powołuje się na rozporządzenie Ministra Transportu i Gospodarki Morskiej z 7 września 1999 roku (opublikowane w Dzienniku Ustaw nr 81 pozycja 917 z 1999 r.) w sprawie zakresu i sposobu przeprowadzania badań technicznych pojazdów oraz wzorów dokumentów przy tym stosowanych.
W towarzyszącym temu rozporządzeniu Załączniku nr 1 "Wykaz czynności kontrolnych oraz metody oceny stanu technicznego pojazdu", pkt. 8 Nadwozie i osprzęt, podpunkt 8.1.3. Drzwi, mówi się, że stan techniczny pojazdu jest niezadowalający, jeżeli diagnosta dostrzeże brak lub uszkodzenie klamek drzwi. Inaczej mówiąc, bez klamek nie wolno jeździć!
Dlaczego? Wytłumaczenie jest proste. Klamki - przynajmniej w tradycyjnie skonstruowanym pojeździe, z zamkniętym nadwoziem - wydają się w oczywisty sposób niezbędne, by móc otwierać drzwi. Muszą być obecne i sprawne zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz. Mało tego, szczegółowe przepisy homologacyjne zalecają, by klamki samochodowe zewnętrzne miały określoną konstrukcję oraz wytrzymałość, umożliwiającą otwieranie drzwi "na siłę", także wtedy, gdy drzwi są zniekształcone i zakleszczone na skutek uderzenia. Przypadkowi ratownicy, nie posiadający łomów czy innych narzędzi, powinni mieć za co uchwycić, by takie drzwi otworzyć. Także osoba znajdująca się wewnątrz pojazdu, powinna móc odblokować zamek i otworzyć drzwi w każdych okolicznościach, również po awarii układu elektrycznego w aucie lub deformacji nadwozia.
Powyższe postulaty wydają się racjonalne, podyktowane interesem bezpieczeństwa użytkowników pojazdu. Wszak kolizje i wypadki raz po raz się zdarzają. Wysiada też czasem elektronika w samochodach - tym częściej, im więcej układów w aucie jest od niej uzależnionych. Przy czym awariom układów elektrycznych czasem towarzyszą zwarcia, a więc możliwy jest też pożar. W takich sytuacjach szybka ewakuacja ludzi z kabiny jest jak najbardziej wskazana. Jeśliby drzwi nie dały się otworzyć, ani od wewnątrz, ani od zewnątrz - może dojść do tragedii. Zwłaszcza że skoro w takim aucie elektryczne bądź hydrauliczne (ale z elektrycznym sterowaniem) otwierać się miały drzwi, to "bankowo" w podobny sposób otwierałyby się okna.
Okna jako takie wprawdzie nie są drogą ewakuacji ludzi z wnętrza pojazdu, ale w pewnych, dramatycznych okolicznościach mogą się okazać jedyną drogą ucieczki.
Autorom przepisów dotyczących warunków technicznych pojazdów można w tym momencie zarzucić niekonsekwencję.
Otóż dopuszczają oni wyłącznie elektryczne otwieranie okien w samochodach i od dawna takie auta są dopuszczone do ruchu. A jeśli się zdarzy komuś "zanurkować" takim autem, to jak się z niego wydostanie?
Zalecana (rodem z Holandii, gdzie kanałów i rzek jest bez liku i przypadki zatonięcia samochodów zdarzają się wcale nierzadko) procedura ratowania się z zatopionego pojazdu jest następująca: Jeśli wpadłeś do wody i pojazd tonie, a ty z innymi pasażerami znajdujecie się wewnątrz, to nie traćcie nadziei. Odepnijcie pasy, zapewnijcie sobie maksymalną swobodę ruchów, jeśli wewnątrz kabiny macie jeszcze powietrze, zróbcie "zapas tlenowy" - oddychajcie głęboko i na umówiony sygnał otwórzcie jak najszerzej okna (drzwi na pewno nie dadzą się otworzyć, na skutek naporu wody). Kiedy w ciągu paru sekund wnętrze zostanie całkowicie zalane wodą, wydostańcie się przez okna/okno na zewnątrz i wypłyńcie na powierzchnię. Te dobre razy na złą godzinę mogą okazać się bezcelowe, jeśli nie zadziałają elektrycznie otwierane okna. (Ciekawe, czy jakieś normy bezpieczeństwa przewidują odporność silniczków otwierających okna oraz układu zasilania z akumulatora i sterowania na ich zalanie wodą?)
Postępu jednak nie da się zahamować, nawet gdyby ktoś miał to okupić życiem. Prędzej czy później innowacje zaproponowane przez stylistów - a także zawziętych miłośników tuningu - dotyczące sposobu otwierania drzwi pewnie zostaną zaakceptowane przez autorów szczegółowych przepisów. Środowisko diagnostów oczekuje na nowe rozporządzenie; być może inaczej ono ujmie kwestię klamek, zwłaszcza, że pojawiają się już na świecie auta seryjne, z drzwiami bez klamek.
A w każdym przypadku nowy typ auta przed dopuszczeniem do ruchu w Polsce musi być poddany badaniom homologacyjnym. Zatem niektóre auta nie byłyby do ruchu w Polsce dopuszczone, bez korekty polskich przepisów. Swoją drogą, ciekawe, jakie przepisy dotyczące homologacji i dopuszczenia do ruchu pojazdów będą obowiązywać po 1 maja 2004 roku - nasze polskie, czy ogólnounijne. Napiszemy o tym za miesiąc.